Herceg Novi 2-4.05.2013
Drugim miastem Czarnogóry w którym
zdecydowaliśmy się zostać na noc było Herceg Novi. Miejscowość urokliwa, ale jednak
dużo mniej niż Kotor. Za to tamtejsze plaże zdecydowanie bardziej przypadły nam
do gustu. Co parę kroków można znaleźć zejście nad samo morze. Wydaje się też,
że nadbrzeżne życie jest tutaj bardziej intensywne – w knajpkach nad samą przystanią
siedzą turyści, to tu można spotkać tańsze bary. Dlatego „tak” daję tutaj wypoczynkowi nad
morzem, a małe „nie” samej zabudowie. Kotor pod tym względem wygrywa w 100%.
W Czarnogórze czasami mogą zawodzić
miasta, czasami plaże, ale chyba nigdy ludzie. Zawsze pomocni, zawsze mili –
urzekający. Ale czemu tak to podkreślam… Mieliśmy małą, niespodziewaną przygodę
z autem. Mianowicie: zepsuł nam się tłumik. Możecie się domyślić jaki hałas
robiliśmy jadąc przez ciche nadmorskie miasta :D Musieliśmy coś z tym zrobić,
ale nie za bardzo wiedzieliśmy do kogo możemy się udać. Postanowiliśmy zapytać
naszych nowych gospodarzy, czy nie znają mechanika, który mógłby nam pomóc. Uświadomili
nas, że w Czarnogórze nie tylko 1 maja (tak jak w Polsce) ale także 2 to święto,
dlatego nie każdy mechanik będzie chętny otworzyć swój warsztat. Zaproponowali
jednak, że zadzwonią do znajomego specjalisty i postarają się go przekonać. Jak
powiedzieli tak zrobili, a nawet pojechali z nami, żebyśmy nie mieli problemu z
trafieniem. Mechanik bez problemu zajął się tłumikiem, a i policzył za naprawę bardzo
znośnie (a obawialiśmy, że może będzie chciał zrobić biznes na turystach). No i
jak tu nie lubić Czarnogórców? Świetni ludzie!
Herceg Novi leży tak blisko
Dubrownika, że grzechem byłoby do niego nie podjechać. Część kolejnego dnia
postanowiliśmy spędzić właśnie tam :) Na szczęście miasto spełniło nasze
oczekiwania. Mimo rzeszy turystów (co tu musi się dziać w wakacje, skoro w maju
uliczki były już tak zatłoczone!) w miarę sprawnie poruszaliśmy się po mieście.
Zwiedzanie zaczęliśmy od Wielkiej Studni Onufria. Podobno każdy kto napije się
z niej wody, powróci do Dubrownika :) Kiedyś może przekonamy się, czy legenda mówi prawdę ;) Później dość swobodnie
ruszaliśmy tam, gdzie poniosły nas oczy. Myślę, że zobaczyliśmy wszystkie
najważniejsze zabytki starego miasta. Ja w każdym razie byłam w pełni usatysfakcjonowana :)
Pogoda udała nam się do tego
stopnia, że postanowiliśmy opuścić zabytkowe mury i udać się na plażę. Ta
przebiła wszystkie dotychczasowe :) Pełne morze, czysta woda, ciepłe kamienie – czego jeszcze potrzeba do
szczęścia? Mogłabym tam wrócić choćby teraz :) Aż się rozmarzyłam…
Po powrocie do Herceg Novi,
postanowiliśmy urządzić grilla. Zawsze mamy sprzęt ze sobą, na wypadek
gdyby jedzenie w odwiedzanych przez nas miastach było zbyt drogie lub jeśli okolica
po prostu sprzyjałaby grillowaniu :) Plaże w miasteczku nadawały się do niego w 100%, więc postanowiliśmy kupić co
nieco na ruszt ;) W bałkańskich krajach bardzo popularne są cevapcici i pijeskavica
– mięsko mielone w postaci kiełbasek lub kotletów. Surowe potrawy tego typu
można nabyć w atrakcyjnej cenie praktycznie w każdych delikatesach. Zaopatrzyliśmy
się więc w przyzwoitą porcję cevapici i piwa, i popołudnie spędziliśmy
zajadając się przysmakami na plaży ;)
Później jedzeniowego dobra było
jeszcze więcej. Przez przypadek natknęliśmy się na ogłoszenie, zapraszające na
festiwali muli. Długo nie trzeba było nas namawiać, szukaliśmy, szukaliśmy, ale
znaleźliśmy :) Ta
mała knajpka oferująca owoce morza mieści się niedaleko głównego placu miasta,
jednak lekko poza zabytkowymi murami (próbowałam znaleźć ją w Internecie, ale
niestety nie dałam rady :().
Widać było, że stołowali się tam głównie miejscowi. Sprzyjała ku temu
lokalizacja, ale chyba przede wszystkim ceny :) Za misę muli – 3 euro, za porcję kalmarów czy za rybkę z dodatkami 6 euro.
Smacznie, świeżo, lokalnie :)
Dodam nieskromnie, że jak obchodzić
urodziny to tylko w Czarnogórze, tylko na plaży i tylko z szampanem - pomysł by Najlepszy chłopak pod słońcem:)
Wracając do Polski wstąpiliśmy
jeszcze na krótko do Nowego Sadu (krótki opis w 1 notce – klik) i tak
zakończyliśmy nasz samochodowy bałkański trip. Taką wycieczkę polecam każdemu,
z całego serca :) Warto
poznać tamtejszy klimat, atmosferę miast, ludzi i ich otwartość. Marzę, żeby
jeszcze kiedyś tam wrócić. Chciałabym zwiedzić dokładniej zwłaszcza Bośnię i
Czarnogórę. Mam nadzieję, że uda się to
przy okazji wyjazdu do Albanii - marzenia, marzenia…
Bonusik:)
A taka tapeta na monitorze przypomina mi o tej świetnej majówce :)
Bałkany są tak niesamowite, że można je odkrywać i odkrywać. Ja uwielbiam tam wracać, szczególnie, że mieszkałem na Bałkanach 3 lata - w 3 krajach. Chorwacja, Bośnia i Serbia były moim domem przez ten czas. Miło wspominam. Na https://balkany.pl/ możecie sobie poczytać o zwiedzaniu Bałkanów. Dużo praktycznych porad.
OdpowiedzUsuń