Natknęłam się ostatnio na artykuł na portalu Gazeta.pl, taki oto ten. Myślę: "o, temat o blogach podróżniczych, poczytam sobie!" Zaczyna się nieźle, zagłębiam się dalej, aż tu nagle takie oto stwierdzenie:
"Podróżować jest łatwo, pisać o tym w zajmujący sposób potrafią już tylko nieliczni. Tymczasem wydaje się, że tendencja jest odwrotna - niemało blogerów podróżniczych uważa, że wyjazd na wakacje na Rodos bez biura to wyczyn, który w ich ujęciu interesuje pół Polski. A tak nie jest."
Potem, jest o tym, że są blogi zajmujące, ciekawe, takie które chce się czytać, odkrywać itd, itp. I powiem szczerze uderzyło mnie to: czemu autorka artykułu wyznacza, kto może się dzielić swoimi przeżyciami a kto nie? Rozumiem, że podroż na Rodos czy chociażby moje do Włoch/Hiszpanii/itd. to nie podróże godne Tomka Michniewicza. Ale mogą to być podróże ważne, zmieniające poglądy czy po prostu fajne wydarzenia, którymi ktoś chce się podzielić. Nie każdy może pozwolić sobie na wycieczkę dokoła świata, egzotycznych krajów czy do Puszczy Amazońskiej. I nie mówię tu o kwestiach finansowych, bo te wiadomo zawsze da się jakoś rozwiązać. Myślę o lękach, obawach, niemożności opuszczenia domu na dłużej przez rzeczy od których nie można uciec. I jeśli ktoś decyduje się nawet na podróż bliską, ale taką którą przekracza własne granice to nie widzę powodu dla którego nie mógłby tego opisać. Czymś trzeba się w życiu chwalić, gdzieś trzeba to robić - czemu nie na blogu? Nie każdy przecież musi być mega profesjonalny, nie każdy musi przynosić zysk, prawda?
Oczywiście, ciężko nie zgodzić się z tym, że nie wszyscy blogerzy piszą poprawnie, może nie każdy zamieszcza świetne zdjęcia, ale jak nauczyć się robić coś dobrze bez praktyki? No jak? I w tym temacie przypomniał mi się inny tekst, a z niego cytat, mojego wykładowcy, Bartłomieja Dobroczyńskiego:
"Jeśli ktoś, obojętnie, czy ma wenę, pomysł, czy nie, będzie codziennie dwie godziny pisał czy pracował nad tekstem naukowym, a ktoś inny będzie czekał na natchnienie, to ten drugi przypuszczalnie, poza bardzo nielicznymi wyjątkami, niczego nie osiągnie, a ten pierwszy przynajmniej dobije się warsztatu. Nauczy się różnych rzeczy i będzie na lepszej drodze, żeby coś napisać, niż ten, kto tylko snuje marzenia."
Dlatego uważam, że ćwiczyć warto, warto próbować, warto się uczyć, nawet jeśli nie od razy wychodzi. I nie wiem czemu ktoś miałby nam tego odmawiać :)
(Powyższy cytat pochodzi z tego wywiadu, który tak na marginesie gorąco Wam polecam.)
No to jak? Pisać czy nie pisać taki lekko pierdołowaty, mało poczytny blog o niewyszukanych podróżach? Jestem bardzo ciekawa jaka jest Wasza opinia na ten temat! :)