czwartek, 12 czerwca 2014

Chorwacja - trochę ciekawostek i rad

Cro Trip - 26.04-3.05.2014

Opisałam już całą moją chorwacką przygodę, ale nie chciałabym zostawiać tak długiego cyklu bez pożegnania :) Pomyślałam, że fajnie będzie przedstawić Wam kilka ciekawostek i rad, które przychodziły mi na myśl, gdy tworzyłam poprzednie notki. 

Czarne risotto
O tej potrawie czytałam jeszcze przed wyjazdem, ale jakoś nie mogłam skusić się, żeby ją zamówić. Zrobiła to na szczęście moja koleżanka i dzięki temu mogłam zobaczyć jak to cudo wygląda. Czarne risotto to ryż, który swoją barwę zawdzięcza dodaniu mątwy i jej atramentu. Potrawa jest ponoć bardzo dobra, ale też tłusta - więc dla wrażliwszych żołądków w ogóle nieodpowiednia...  Jeśli jednak zdecydujecie się ją zamówić, pamiętajcie o zrobieniu sobie zdjęcia! Wasz język zabarwi się na czarno i będzie wyglądał wyjątkowo zabawnie :)



Rybka vs Mięcho
Dania z ryb i owoców morza są w Chorwacji bardzo często spotkane. Co jeśli ktoś nie toleruje tego typu przysmaków? Nie ma co się martwić :) W każdej knajpie obowiązkową pozycją w menu były typowe bałkańske smakołyki: cevapici i pljeskavica. To nic innego jak mięso mielone, dobrze doprawione, przybierające kształt odpowiednio kiełbasek lub rozklepanego kotleta. Idealny wybór dla mięsożerców :)



Bronhi = anyżek
Oglądając sklepowe półki ze słodyczami, praktycznie w każdym sklepie widziałam czarne opakowanie cukierków. Niby napis głosił, że będą czekoladowe z ziołowym ekstraktem, ale w życiu bym się nie spodziewała, że tym ekstraktem będzie anyżek... Ble! Nikt nie chciał ich jeść, nikt! A jeśli ktoś dał się namówić, żałował :P Także gdybyście chcieli skusić się kiedyś na cukierki Bronhi, pamiętajcie, że są naprawdę mocno anyżkowe ;)

Najdrożej w stolicy?
Stolice państw to często miasta, w których żyje się najdrożej, koszty utrzymania wzrastają, a restauracje windują ceny. W Chorwacji jest inaczej. Zagrzeb to najtańsze miejsce w Chorwacji, w jakim dane nam było się stołować :)  Także jeśli odpoczywać to nad morzem, jeśli jeść to tylko w Zagrzebiu ;)

A może da się trochę taniej?
W moim przewodniku stanowczo odradza się prób targowania. Ja spotkałam się z dwiema różnymi reakcjami na takie wysiłki. Pozytywną na targu w Trogirze, kiedy chłopakom wspólnie udało się kupić taniej 2 oliwy. Z negatywną w Splicie, gdy dwie Japonki próbowały obniżyć ceny lawendowych wyrobów, a sprzedawca twierdził (wręcz krzyczał) że taniej to się już nie da. Wychodzi na to, że próbować można, bo wszystko zależy od osoby stojącej za ladą. Trzeba być jednak przygotowanym na możliwą impulsywną reakcję ;)

Bośnia tak, ale nie w święta

Jesteście w Chorwacji i macie ochotę na mały wypad do Bośni? Nie organizujcie go w święta wolne od pracy! W tym czasie wiele przejść granicznych nie obsługuje ruchu, czynne są jedynie te większe. Nam fuksem udało się w drodze powrotnej uniknąć czekania, ale kilkukilometrowa kolejka z Bośni do Chorwacji, którą mijaliśmy przerażała...

Lodowe rozczarowanie
I na koniec coś co mnie zaskoczyły na minus - lody. Podobno Chorwacja słynie z tego przysmaku, ale... Czy aby na pewno? Na nas lody nie zrobiły większego wrażenia, wydawały się być płytkie w smaku i mało śmietanowe... Hmm, może sława chorwackich lodów to po prostu dobry zabieg marketingowy? ;)

Szkoda mi się żegnać z Chorwacją bo mega miło było wspominać wszystkie chwile. Mam nadzieję, że zarówno ten post jak i poprzednie z cyklu 'Cro Trip' przypadły Wam do gustu ^^ Ze swojej strony gorąco polecam Chorwację, ale niekoniecznie w czasie typowo wakacyjnym. Wiadomo, każde miejsce traci, gdy trzeba się przeciskać koło innych ludzi i walczyć o swoją przestrzeń ;) Tak czy owak, polecam, a jeśli planowalibyście wyjazd i mielibyście jakieś pytania, chętnie pomogę w ramach swojej wiedzy :) W końcu wakacje się zbliżają i trzeba myśleć o jakimś mały urlopie, prawda? :)  

czwartek, 5 czerwca 2014

Z Chorwacji do Bośni - Pocitej i Wodospady Kravica

Cro Trip - 26.04 - 3.05.2014

Widzieliśmy, że to przesądzone. W czasie poprzedniego bałkańskiego tripu złapaliśmy bośniackiego bakcyla i pobyt w Chorwacji po prostu nie mógł być udany bez wypadu do Bośni i Hercegowiny.  To państwo ma w sobie coś, co sprawia, że chce się tam wracać. Ludzie, klimat, przyroda. Wszystko jest magiczne. Nie pamiętam już jak, ale szukając ciekawych miejsc szczęśliwie znalazłam Pocitejl. Wydawało się ciekawie, zdecydowaliśmy. Zorganizowaliśmy wyjazd tak, żeby blisko granicy spędzić 2 noce i móc spokojnie wyjechać na jednodniową wycieczkę do Bośni. 

Pocitejl to małe zabytkowe miasteczko malowniczo ułożone na wzgórzu. Jego głównymi zabytkami są meczet, ruiny i mury zamku. Ponoć jest to jedno z lepiej zachowanych miejsc z okresu dominacji tureckiej, a przynajmniej zrekonstruowanych bo spora część zabytków została uszkodzona przez ostrzały w czasie wojny.


Zwiedzanie miasteczka nie trwa długo bo i nie jest ono zbyt duże. Pierwszy na trasie wypada meczet z wysokim minaretem. Wspinając się obok niego dojdziemy wprost na ruiny zamku, tradycyjnie po bośniacku w ogóle niezabezpieczone. Wejść można wszędzie i zewsząd też można spać ;) 



Radzę na spokojnie pospacerować pomiędzy kamiennymi domkami, nie ma gdzie się spieszyć - wszystko co jest do zobaczenia to właśnie ta mała zabudowa :) Panuje tu świetny mikroklimat, niestłamszony jeszcze wszechobecnymi pamiątkami. Część zakupowa jest skoncentrowana w dole miasta. To tam można napić się bośniackiej kawy czy kupić drobiazg.



A spacerując po mieście można trafić na miejsca z których widok zapiera dech w piersiach. I jak tu się nie utwierdzać w przekonaniu, że Bośnia jest  mega świetna?


Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Kiedy wiedzieliśmy już, że wybierzemy się do Pocitejl, zaczęliśmy szukać innych atrakcji na drodze z Makarskiej. No i wyszukaliśmy Wodospady Kravica. Jeśli ktoś widział mój post z Jezior Plitwickich, na pewno teraz mu się przypomni. Wodospady Kravica to bowiem ich miniaturka. Jedno jezioro i kilka wodospadów nie oszałamiają wielką powierzchnią, ale mają potężny plus poza swoim oczywistym pięknem. Tu można się kąpać, grillować i po prostu walnąć na kocu. Przypominam, że na terenie Jezior Plitwickich takie rzeczy nie mogą nam przyjść do głowy ;)



Wstęp na teren Wodospadów to cena parkingu - 1 bośniacka marka. I mimo że samochód można zaparkować nielegalnie, nie skąpiłabym na Waszym miejscu pieniędzy. Bośnia chce się rozwijać i chyba możemy jej w tym trochę pomóc, prawda? :) 

Nie wiem na ile dobrze to oddałam, ale mam do Bośni wielki sentyment i na pewno nieraz jeszcze do niej zawitam. Bo tu po prostu chce się być. Komuś ten kraj albo się spodoba albo nie. Ja postanowiłam, że wrócę tam jeszcze nieraz, choćby przejazdem, ale wrócę :)

I tak powoli kończę tą tekstową przygodę z naszym Cro Tripem. Został mi jeden wpis, który mam nadzieję fajnie zakończy tą serię :) Powoli ogarniam się życiowo, uczę godzić pracę z pozostałą częścią życia i mam nadzieję, że niedługo na bloga powróci regularność... A tymczasem jutro kolejny wypad, tym razem lokalny: do Warszawy :) Okropnie się cieszę bo praktycznie w ogólnie nie znam naszej stolicy, więc jakby nie było: trochę wstyd ;) Życzcie mi dobrej pogody i mnóstwa pozytywnych wrażeń, pozdrawiam! :)