środa, 27 listopada 2013

Dwie stolice i bonus - Sopron

Muszę się do czegoś przyznać... Uwielbiam wino :) Moja sympatia do tego trunku zrodziła się na Węgrzech, w Egerze (o którym na pewno będzie szerzej w przyszłości :) Będąc tak blisko innego węgierskiego miasta słynącego z wina, stwierdziliśmy, że szkoda byłoby nie sprawdzić, czy w tej części kraju winorośle rodzą równie smaczne owoce ;) Pokombinowaliśmy z czasem i sobotnie popołudnie spędziliśmy zamiast w Bratysławie, w Sopronie czyli tytułowym bonusie :)

Sopron 6.10.2012

Jadąc do miasta, wiedzieliśmy o nim niespecjalnie dużo, głównie że słynie z wina ;) I tego właśnie chcieliśmy. Wina, wina, wina! Jego zdobycie przyświecało naszemu zwiedzaniu ;) Wchodziliśmy w boczne uliczki, szukaliśmy winiarni, ale niestety nie udało nam się kupić nic lokalnego :( Musieliśmy poprzestać na butelkowanych winach, które swoją drogą i tak były pyszne ;) 

Na szczęście urok miasta wynagrodził nam brak piwniczek. Miasto zapunktowało dodatkowo wspaniałą pogodą i pełnym słońcem. Nie będę się rozpisywać o pięknie tego miejsca, bo mam nadzieję, że zdjęcia mówią same za siebie :) Polecam i żałuję, że nie mogłam spędzić tam więcej czasu...

Rzut oka na rynek z jednej...

... i z drugiej strony.

Zielone place zachęcają do relaksu...

...bo przecież nie ma to jak relaks na starówce ;)

Niektóre kamienice były kolorowe...

... inne mniej ;) Ale wszystkie na swój sposób były piękne :)

A zdobienie tej spodobało mi się najbardziej :)


poniedziałek, 25 listopada 2013

Dwie stolice i bonus - Bratysława

Październikowe wycieczki to już właściwie taka nasza mała tradycja. Zaczęło się od Pragi 2 lata temu, w tym roku były Włochy, a rok temu urządziliśmy sobie wyjazd do Wiednia, Bratysławy i Sopronu. Wyjazd na styk Austrii, Słowacji i Węgier to sprytne posunięcie dla osób, które chcą zobaczyć "za jednym zamachem" trzy kraje :)

Bratysława + Sopron + Wiedeń - 5-9.10.2012

Bratysława

Bratysława to jak na stolicę dość małe miasto. Jego najważniejsze zabytki można ogarnąć bardzo szybko. Powiem szczerze, że 2 dni to optymalna ilość czasu którą należy tu spędzić. My co prawda nocowaliśmy w Bratysławie dłużej, ale w rzeczywistości swój czas dzieliliśmy jeszcze między Sopron i Wiedeń. Dlaczego więc zostaliśmy na Słowacji? Odpowiedź jest następująca: to najbardziej ekonomiczne wyjście. Każdy kto szukał noclegu w Wiedniu wie z jakimi cenami trzeba się tu zmierzyć. A jeśli dysponujemy samochodem możemy nocować na Słowacji a zwiedzać w Austrii ;) W efekcie zdecydowaliśmy się na następujące rozwiązanie - 3 noce w Bratysławie, 1 noc w Wiedniu, przy czym pierwsze miasto zwiedzaliśmy 1,5 dnia, a drugie 2,5 ;) Pozostałą ilość czasu poświęciliśmy na Sopron. Ale zanim przyjdzie czas na Austrię i Węgry przedstawię Wam moją krótką relację z Bratki ;) 

Układ Bratysławy jest dość łatwy do ogarnięcia. Ważne punkty położone są w centrum miasta i zwiedza się je niejako automatycznie po prostu spacerując ;) Jedynie zamek jest lekko wysunięty poza Stare Miasto. Ale i tak nietrudno do niego trafić. Jeśli pokonamy schodki prowadzące pod górę, widoki wiele nam wynagrodzą :) Niestety nie wiem, czy cokolwiek wynagrodzą nam zamkowe wnętrza... W czasie naszego pobytu, na zamku organizowane było spotkanie przedstawicieli różnych państw. Były limuzyny, byli ochroniarze, było poważnie. Nie było zwiedzania :( Bu.

Niezdobyty bratysławski zamek

Widok na miasto ze wzgórza zamkowego

Ze wzgórza bardzo dobrze zobaczymy też Dunaj i nowszą dzielnicę miasta. Charakterystyczna budowla umieszczona na Nowym Moście to tzw. latający spodek, w którym mieści się restauracja. Dziś niewinna, ale kiedyś to stąd komunistyczne władze Czechosłowacji podsłuchiwały decyzje władz austriackich. Wysokość na jakiej usytuowano spodek i bliskość do granicy - nieprzypadkowe ;)

Widok na Dunaj, Nowy Most i latający spodek ;) 

Schodząc ze wzgórza i kierując w stronę centrum, można spotkać taki oto budynek. Co w nim ciekawego? Podobno to najwęższy budynek w całej Europie :) 

Wąski dom

Docieramy do centrum i rozpoczynamy zwiedzanie Starego Miasta. No a jak Stare Miasto to wszystko zaczyna się taaaak tradycyjnie - na rynku :) Plac jest malutki, a dzięki temu uroczy - taki "niestolicowy" ;) Jednak jeszcze bardziej uroczy jest Placyk Franciszkański położony obok. Pełno na nim straganów i drzew. Ten parkowy charakter sprawia, że wydał mi się dość nietypowy jak na plac znajdujący się tak blisko rynku,a przez to jeszcze bardziej interesujący. 

Rynek

Widok na Plac Franciszkański od strony Rynku...

... i z bocznej, jeszcze bardziej spokojnej uliczki :)

Co dziwne, wieczorem na rynku nie spotkamy zbyt wielu ludzi... Jeśli już to najczęściej turystów. Nocne życie miasta toczy się w uliczkach otaczających rynek, na przykład na ulicy Michalskiej, lub nawet dalszych. Na szczęście Bratysławskie ceny dają żyć. Spokojnie mogliśmy napić się piwka i zjeść tradycyjny, pyszny, megatuczący prażony ser ;)

Knajpki znajdziemy na ulicy Michalskiej

Ulica Michalska swoją dobrą sławę i mnogość knajpek zawdzięcza bramie od której wzięła nazwę - Bramie Michalskiej. To jedyna zachowana brama miejska i niejako symbol starego miasta, wprowadzający do niego. Niestety, na temat zabytku zapamiętałam jedno - wymaga gruntownego odświeżenia. Ale to chyba dotyczy sporej części Bratysławy :(

Kawałek Bramy Michalskiej wystający ponad odrapane budynki

Nie nastawiałam się na zwiedzanie żadnego innego muzeum poza tym na zamku (a jak już wspomniałam ten plan nie wypalił...) mimo, że Bratysława prowadzi ich aż 30. Naprawdę sporo. Jednak żadne jakoś specjalnie mnie nie pociągało. Pomyślałam, że fajnie będzie przytoczyć nazwy kilku z nich, bo brzmią tak dziwnie że aż ciekawie :P Niniejszym prezentuję: Muzeum Gazownictwa, Muzeum Handlu, Muzeum Kultury Fizycznej, Muzeum Winogrodnictwa i Muzeum Transportu ;) 

Na koniec mała rada. Bratysława nie jest najpopularniejszym turystycznym kierunkiem, być może z tego względu w Polsce trudno znaleźć przewodniki tylko jej dotyczące. Często widziałam przewodniki "Wiedeń + Bratysława" lub takie dotyczące całej Słowacji. Przewodniki po samej Bratysławie znajdziemy co prawda na miejscu (nawet takie w języku polskim), ale są drogie i nie reprezentują sobą nic szczególnego. Stąd wskazówka - przed podróżą radzę samodzielnie wydrukować kilka najważniejszych informacji o mieście i jego zabytkach. Będzie taniej, raczej wyjdzie na to samo :) A zaoszczędzone pieniądze można wydać na "wcale niekiczowatą" pamiątkę ;) 

"Najbardziej pożądana" pamiątka z miasta ;)




środa, 20 listopada 2013

WrocLOVE ;)

Jest wiele takich miejsc do których bardzo chciałabym wrócić, ale nie wiem czy kiedykolwiek się to uda... Jest też kilka takich, w których się zakochałam, a które wydają się do powrotu bardziej dostępne ;) Jednym z takich miejsc jest właśnie Wrocław :) 

Wrocław 13-15.08.2011

Długi weekend we Wrocławiu to idealny pomysł :) Oczywiście w tak krótkim czasie nie poznamy miasta mega mega dokładnie, ale to co najważniejsze uda się zobaczyć. My postawiliśmy na zwiedzanie miasta metodą spacerową ale systematyczną ;) - od jednej "wrocławskiej oczywistości" do drugiej :)

1. Rynek

Wrocławski rynek jest jednym z największych rynków Europy, który jednocześnie może poszczycić się największym ratuszem w Polsce. Ten budynek to prawdziwa perełka :) Zwłaszcza z jednej strony prezentuje się wyjątkowo bajkowo i "zamkowo". Gdyby komuś nie wystarczyło nacieszenie oczu fasadą budynku, w środku znajdzie Muzeum Miejskie. 

Rynek w całej okazałości

Wrocławski ratusz

"Zamkowe" oblicze ratusza - moje ulubione :)

Owszem, ratusz jest wyjątkowy, ale kamienice otaczające plac też nie mogą zostać niezauważone :) Zwłaszcza, że reprezentują sobą tyle stylów, a mimo wszystko dalej do siebie pasują. Szkoda tylko, że ich piękno bywa często przysłonięte reklamami... Wiem, że to rodzaj koniecznego finansowego wsparcia dla miasta, ale wydaje mi się, że w Polsce reklam w historycznych miejscach bywa po prostu za dużo...


Kamienice a reklamy - co rzuca się bardziej w oczy?

2. Plac Solny

Zaraz przy rynku znajdziemy kolejny z głównych placów miasta - Plac Solny. Zapamiętałam go głównie z dużej ilości budek z kwiatami :) Co ciekawe, są czynne do późnej nocy, więc jeśli kogoś najdzie ochota na świeże kwiaty nawet o 22, powinien udać się właśnie tam :) 

Kamienice na Placu Solnym

Widok na Rynek z Placu Solnego

3. Ostrów Tumski i Katedra św. Jana Chrzciciela

Ostrów Tumski to najstarsza zabytkowa część Wrocławia, która ma zwłaszcza jedno urokliwe miejsce - ulicę Katedralną czyli okolice Katedry :) Miejsce prezentuje się ładnie w dzień, ale dopiero w nocy daje z siebie wszystko ;) Magiczny klimat osiągany jest za pomocą starych, gazowych latarni :) Codziennie o zmroku, pan latarnik (ubrany w strój z epoki) zapala je wszystkie. Sam proces jest bardzo ciekawy, warto więc dowiedzieć się o której się rozpoczyna i zobaczyć go na własne oczy :)

Ulica Katedralna w dzień...

... i w nocy z trochę innej perspektywy :)

Niesamowite oświetlenie budynków stworzone dzięki gazowym latarniom :)

4. Wrocławskie mosty

O Wrocławiu mówi się, że to miasto mostów. W końcu jest ich tu aż 117! Warto zwrócić uwagę zwłaszcza na niektóre, na przykład na Most Zwierzyniecki czy Tumski. To metalowe dzieła sztuki :) Mostu Tumskiego dotyczy ponadto ciekawostka - zwyczaj wieszania kłódek przez pary na znak ich miłości ;) Wiadomo - para wiesza wspólnie kłódkę na moście, zamyka ją, a kluczyk wyrzuca do rzeki, co daje gwarancji wieczności spędzonej razem :P Zwyczaj spodobał się tak bardzo, że "przejęły" go też inne mosty, np. Kładka Bernatka w Krakowie ;)

Romantyczne kłódki ;)

Wydawnictwo Ossolineum widziane z Mostu :)

5. Hala Stulecia i Fontanna Multimedialna

Przenosimy się lekko poza starówkę, by zobaczyć kilka ciekawych miejsc zgromadzonych koło siebie. Pierwszym z nich jest Hala Stulecia - hala sportowo-widowiskowa, ukończona w 1913 roku, a obecnie znajdująca się na liście UNESCO. Wnętrza hali można zwiedzać, ale to chyba jednak nie ona przykuwa dziś największą uwagę ;) Zaraz obok hali skonstruowano Fontannę Multimedialną za (wow!) 20 mln złotych. Fontanna świeci, gra, puszcza parę, a nawet projektuje filmy ;) Może zabrzmiało to troszkę bagatelizująco, a nie powinno, przepraszam... Pokaz (organizowany kilka razy w miesiącu) jest naprawdę warty zobaczenia. Nigdy wcześniej ani potem nie widziałam czegoś podobnego. Szkoda tylko, że w dzień fontanna zamienia się w zwykły plac z kilkoma dyszami wodnymi :(

Hala Stulecia

Fontanna w nocy - niestety zdjęcie nie oddaje tego jak świetnie prezentował się pokaz

Smutna fontanna w dzień ;)

6. Ogród Japoński

Niedaleko poprzednich atrakcji znajdziemy kolejną - spokojny Ogród Japoński :) Miejsce zostało zaprojektowane przy pomocy Japończyków, dzięki czemu nabrało oryginalnego charakteru japońskiej sztuki ogrodowej :) Jeśli marzy Wam się podróż do Azji, to tu możecie nabrać na nią jeszcze większej ochoty. Jest klimatycznie :)



7. Renoma

Macie ochotę na shopping? To musicie wybrać tu - do Renomy, starego domu handlowego, oddanego do użytku ponownie w 2009 roku :) Projekt tego budynku jest świetny i gdyby obecne galerie handlowe były tak ładne, to może nie narzekałabym, że ciągle pojawiają się jakieś nowe. 




A co jeszcze warto zobaczyć?

- Kościół św. Marii Magdaleny z Mostkiem Czarownic łączącym jego 2 wieże, na którym ponoć pojawiają się dusze zmarłych podróżnych ;) Mostek jest tak wysoko, że nie odważyłam się na niego wejść :P
- Panoramę Racławicką, jeśli lubimy nietypowe formy sztuki ;)
- Śmieszne krasnale rozsiane po całym mieście :) Mnie najbardziej zainteresowała postać krasnala Freuda znajdującego się koło Instytutu Psychologii. Niestety, nie udało mi się go znaleźć :(


Możecie wierzyć lub nie, ale pisząc tą notkę dostałam od mojego chłopaka (który jeszcze nie wiedział o jej istnieniu) mega wiadomość :) W marcu znów jedziemy na 3 dni do Wrocławia :D Udało mu się kupić bilety autobusowe w tą i z powrotem dla 2 osób za 10 złotych :) To się nazywa okazja! Także jeśli wszystko dobrze pójdzie ten wpis to tylko przedsmak porządniejszego przedstawienia miasta :) Jupi!

poniedziałek, 18 listopada 2013

Gorąca Walencja na chłodne dni - część 2

Przedstawianie Walencji zaczęłam od tego co oczywiste czyli zabytkowego centrum miasta. Teraz przeniesiemy się do jego nowoczesnej części, a także do miejsc które stanowią ciekawostki, a w przewodniku nie pojawią się na pierwszych stronach ;)

Dzielnica Przyszłości - tak mieszkańcy Walencji nazywają kompleks kultury i nauki, który powstał w ich mieście. Zajdziemy tu oceanarium, planetarium, operę, teatr, muzeum nauki czy kino Imax (tyle dobra w jednym miejscu ;). Te kilka obiektów tworzy futurystyczną przestrzeń, która przenosi odwiedzających do zupełnie innego świata. Od początku wiedziałyśmy, że nie będzie nam dane zwiedzić budynków od środka, bo cena biletów przerasta studenckie możliwości... Z tego wszystkiego najbardziej było mi żal pominąć oceanarium, ale 30 euro za wstęp to lekko zaporowa kwota... Żeby mimo wszystko nie skusić na wejście, pojechałyśmy do Miasta Kultury i Nauki wieczorem. Kompleks koniecznie trzeba zobaczyć, ale czy zachwyci wszystkich? Mnie tak na dwa razy ;) Nowoczesne budynki to chyba zupełnie nie moja bajka. Wolę wąskie uliczki starego miasta ;)



Skoro zaczęłam od nocnego klimatu to do kolekcji jeszcze takie nocne zdjęcie miasta ;) 


A teraz wracam do słonecznych zdjęć i tych miejsc, które mogą zainteresować bardziej dociekliwych zwiedzających ;) Przede wszystkim warto zajrzeć do modernistycznej hali targowej. Jako budynek przedstawia się ciekawie, ale główną atrakcją jest oczywiście to co oferują sprzedawcy :) Owoce morza, warzywa, przetwory, mięsko, nabiał - wszystko lokalne i prezentujące się tak świetnie! Na zakupy polecam wybrać się rano, wtedy zobaczymy najwięcej ciekawostek i będziemy mieć największy wybór towarów :)

Najpierw owoce morza oglądałyśmy w hali targowej...

... a potem ze smakiem zajadałyśmy w tapas barach :)

Nie każdy lubi oglądać kwiatki  i roślinki, ale jeśli jest tu ktoś taki to polecam mu miejski ogród botaniczny. Miejsce swoje lata już ma, bo zostało założone w XVI wieku, ale dalej trzyma poziom. Z tego co zapamiętałam dużą część stanowią kaktusy obsypane kolorowymi kwiatami :) Wstęp = 2 euro. 

Szklarnia w ogrodzie botanicznym


A tak prezentują się kaktusowe kwiatki ;)

Nie można nie wspomnieć, że Walencja to miasto studentów a więc i miasto imprez :) Bardzo popularną destynacją jest El Carmen - zabytkowa dzielnica położona blisko starego miasta. Sprawdziłam, warto :) Tutejsze kluby mają prawdziwy hiszpański klimat ;) Jest tłoczno, jest głośno, jest gorąco ;)


To graffiti pochodzi właśnie z dzielnicy El Carmen, ale zwiedzając miasto wszędzie warto rozglądać się takimi dziełami sztuki ulicznej. Walencja słynie ze swoich graffiti, a niektóre z nich są naprawdę wyjątkowe ;)

Na koniec wakacyjny standard - plaża! ;) Jeśli poszukujemy w Walencji prostego odpoczynku i leniuchowania to nie sposób się zawieść ;) Tutejsze plaże są wspaniałe :) Piaszczyste, szerokie, a przede wszystkim wiadomo - słońce dopisuje :) 


Mega pomysłowa fontanna przy nadmorskiej promenadzie :)



I jeszcze luźna refleksja: muszę przyznać, że pisanie bloga to świetna sprawa :D W Walencji byłam ponad 2 lata temu, a dzięki tym luźnym wpisom tyle sobie przypomniałam, przejrzałam dokładnie zdjęcia, wróciły dobre wspomnienia :) Naprawdę, cieszę się, że zaczęłam blogowanie, bo daje mi tyyyyle dobrego :)

czwartek, 14 listopada 2013

Gorąca Walencja na chłodne dni - część 1

Pomyślałam, że skoro na zewnątrz robi się coraz chłodniej, fajnie będzie rozgrzać się jakimiś wspomnieniami :) Który kraj nadaje się do tego lepiej niż gorąca Hiszpania? Otóż to ;) Dziś przedstawię Wam moje wakacje w Walencji sprzed 2 lat :) 

Walencja 15-20.09.2011

Podróż do Hiszpanii była jedną z moich pierwszych, poważniejszych podróży zagranicznych, a równocześnie pierwszą odbytą drogą lotniczą :) Nie wspominam przygotowań do wyjazdu zbyt dobrze :P Na kilka dni przed wylotem na poważnie zastanawiałam się, czy nie zrezygnować. Miałam wizję katastrofy lotniczej, zgubienia, porwania i temu podobnych ciekawostek ;) Na szczęście przełamałam się, lot przebiegł bez przeszkód, a wspomnienia z podróży jakie pozostały są bezcenne :) Od tamtego czasu miewam czasami obawy związane z podróżą, ale na szczęście już nie takie ;)

Hiszpania nie jest najtańszą możliwą destynacją i nie wiem, kiedy mogłabym ją odwiedzić gdyby nie moja przyjaciółka, która do Walencji wyjechała na Erazmusa :) Dzięki niej miałam zapewniony bezpłatny nocleg, musiałam więc martwić się jedynie o bilety lotnicze do Alicante i z powrotem (około 450zł; bezpośrednio do Walencji nie latają tanie linie lotnicze), bilety na pociąg z Alicante do Walencji i z powrotem (około 200zł) i wyżywienie. Pamiętam, że całość podróży zamknęłam w niecałym 1000zł, co było bardzo pozytywnym zaskoczeniem :)

Przechodząc do miasta. Walencja jest bogata w zabytki, dobre jedzenie, kulturę i naukę. Atrakcje znajdziemy nie tylko w obrębie starego miasta, ale także w jego nowoczesnej części - w dzielnicy przyszłości - "Mieście Nauki i Sztuki", gdzie znajduje się kompleks nowoczesnych budynków. Mieszą one między innymi operę, teatr, oceanarium, delfinarium, planeterium i muzeum nauki. Zanim jednak wyjdziemy poza centrum miasta, chciałam skupić się właśnie na nim i jego zabytkach :)

Tak z lotu ptaka prezentuje się główny plac miasta

Główny plac miasta - to tu kwietnie życie miasta (chyba bardziej w nocy, niż w dzień), to stąd dostaniemy się wszędzie ;) Główną atrakcję tego miejsca jest katedra, w której znajduje się Święty Kielich, który według wierzeń jest TYM Świętym Gralem! Kielich używany jest do dnia dzisiejszego, także przez Papieży. Ale chwilka... Co w takim razie znalazł w filmie Indiana Jones? Ktoś tu chyba oszukuje :( ;) 

Przy katedrze mieści się kolejny symbol miasta - ośmioboczna dzwonnica. Może to dziwne, ale nie urzekła mnie ani ona, ani katedra a płyty na placu głównym :) Pięknie odbijają słońce, które przecież gości tutaj praktycznie non-stop. Według informacji, które znalazłam, w Walencji na cały rok przypada tylko 7 dni deszczu. Też tak chcę w Polsce!

Płyty na placu głównym totalnie zachwyciły mnie swoim połyskiem :)

Katedra w której mieści się Święty Gral

Ośmioboczna dzwonnica - El Micalet

Takie piękne przejście znalazłam w okolicach katedry - po prostu <3!

Stare miasto Walencji jest bogate w wąskie, ciekawe uliczki. W czasie tego wyjazdu pierwszy raz miałam do czynienia z takim rodzajem zabudowy, z takim rodzajem klimatu. Muszę to zaznaczyć: zakochałam się w nim :) Mimo, że ściany oddawały ciepło, mimo że czasami nieładnie pachniało, to i tak pokochałam to wszystko, co zobaczyłam :) 




Na granicy starego miasta wybudowano wieże, które miały chronić ludność Walencji przed najeźdźcami. Dziś wieże stanowią ważny punkt widokowy. Mimo upałów warto się skusić i pokonać te kilka schodków, warto :)


Na żywo widok przedstawiał się jeszcze lepiej!

Niegdyś miasto otaczała rzeka Turia, dziś w jej wyschniętym korycie wyznaczono parki i ogrody. Stanowią one główny zielony punkt miasta i mogą pochwalić się naprawdę sporą powierzchnią. Ogrody ciągną się od miejskiego Zoo, przez okolice starego miasta, aż do jego nowoczesnej części. O niej i pozostałych atrakcjach, na które warto zwrócić w Walencji uwagę już niedługo :)

Cisza i spokój w Ogrodach Turii, aż chciało się odpoczywać :)