czwartek, 17 października 2013

Włochy - 3-8.10.2013 - Jedzenie!

Obiecałam, że tą podróż podsumuję finansowo i w kolejnym wpisie zrobię to z przyjemnością, ale najpierw coś co bardzo chcę tu umieścić :) Jedzenie! Kocham jeść, dlatego chciałabym pokazać to co znajdowało się podczas pobytu we Włoszech w moim brzuszku :) 

Od czego innego by zacząć, jeśli nie od pizzy? No przecież to obowiązkowa włoska pozycja, a przy okazji podstawa naszej diety podczas wyjazdu :) Oczywiście w Polsce jem tyle pizzy, co nie miara, ale rzadko trafiam na taką jaka tam była oferowana na każdym kroku: cienką i soczystą :) Mniam, uwielbiam ciągnący się ser i dużo sosu :) Oczywiście do takiej pizzy nikt we Włoszech nie zaproponuje nam ketchupu ;) Bo i po co? Tego smaku nie trzeba niczym wspomagać :) 

Pizze które wybieraliśmy były dość proste, a zatem tanie; kosztowały w okolicach 5 euro. W jednej z pizzerii po pogawędce z obsługą, dostaliśmy nawet rabat - 20 eurocentów :D Niby to nic, ale jako miły gest liczy się w 100% :)



Pizza zjedzona na schodach na rimińskim placu :) Zdecydowanie najlepszy posiłek wyjazdu!

Od pizzy niedaleko do foccacii - w naszym przypadku chrupkiego ciasta (ale jego tekstura zależy od regionu Włoch) podawanego na różne sposoby. My wybraliśmy na spróbowanie podstawową wersję: z ziołami, solą i oliwą :) Dobry dopychacz, gdy brakuje nam czegoś w brzuszku a nie chcemy przepłacać. Koszt takiego pełnego koszyczka to jakieś 2 euro ;)


Uwielbiam kawę o każdej porze dnia i naprawdę mogę pić jej ogromne ilości :) Dobrze było zacząć dzień z pysznym ciastem i cappuccino ;) I gdyby nie to dziwne 'servizio', którego koszt wynosi prawie tyle co kawa na pewno częściej bywalibyśmy w klimatycznych knajpach...



Włócząc się po uliczkach miast, często sprawdzałam, jakie są ceny makaronów w przeróżnych knajpach. Niestety pozostawały poza moim zasięgiem - 8 euro za najprostszy makaron z pomidorami to trochę za dużo :( Nie chciałam jednak wyjeżdżać z Włoch ze świadomością, że nie skosztowałam pasty, więc... Kupiłam gotowe ravioli oraz tortellini i przyrządziłam je po powrocie do Polski :D Opakowanie każdego kosztowało lekko ponad 1 euro, co było dużą oszczędnością w porównaniu do posiłku w restauracji ;) Może taki makaron nie był kulinarnym mistrzostwem, ale moje kubki smakowe nie narzekały ;)


Z podróży przywiozłam też kilka 'lokalniejszych' produktów :) Takie dotrwały do zdjęcia ;)  

Czekolada - pycha, pycha, pycha!

Kurczę... Aż zrobiłam się głodna na myśl o tych wszystkich pysznościach :D Pora wybrać się do kuchni ;)

3 komentarze:

  1. Ile pizzy! Mniam! :)
    Takie tortellini sama bym zjadła ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była jeszcze jedna pizza, ale znikła zanim przypomniałam sobie o zdjęciu ;) Myślałam nawet, że już nie będę mogła patrzeć na pizze po powrocie, ale już zjadłam 2 :D

      Usuń
    2. Narobiłaś mi ochoty na pizzę! Niedobra Ty ;)

      Usuń