Chorwacja - 26.04 - 3.05.2014
Patrzę na zdjęcia z wyspy Ugljan i szczerze się zastanawiam czemu nie opisałam go w poprzednim zadarskim wpisie. Na Ugljan popłynęliśmy promem właśnie z Zadaru, więc byłoby spójniej i ładniej. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem - podejdę do tematu inaczej - od strony natury :) Ten aspekt jak najbardziej łączy wyspę Ugljan i mojego drugiego bohatera - Park Narodowy Jezior Plitwickich. Miałam co nieco wspomnieć o ciszy (no bo skoro natura to cisza i spokój), ale na szczęście w porę się pohamowałam... Jeziora Plitwickie mimo że naturalne spokojne raczej nie są. Ugljan za to jest i do tego stanowi jak dla mnie jedno z ciekawszych miejsc, które odwiedziliśmy podczas tej objazdówki.
Wyspa Ugljan
Naszym głównym celem było Preko. Miejscowość nie jest duża, ale stanowi serce wyspy. Tutaj znajduje się przystań promowa, sklepy, restauracje, informacja turystyczna. Miasto samo w sobie nie może wiele zaoferować pod względem architektury, ale widoki które można tu podziwiać są mega. Zresztą, nie zależało mi szczególnie na zabytkach. Jarałam się po prostu tym, że jesteśmy na wyspie, że mogliśmy popłynąć na nią promem, że to nowy rodzaj przygody, którego do tej pory nie odkryłam. Więc to + widoki w pełni wystarczały mi do szczęścia :)
Pierwszy rzut oka na wyspę = jestem w niebie :)
Spacer po wyspie był oczywistą oczywistością, a kiedy przypłynęliśmy od razu wiedziałam, gdzie pójdziemy. Miasteczko Kali wyglądało na warte odwiedzenia i choć lepiej prezentowało się z oddali to miło było spokojnie się do niego przejść, posiedzieć na ławeczce nad morzem czy na wzgórzu. Brak ludzi na ulicach, cisza, tutaj czas się zatrzymał... Przynajmniej do rozpoczęcia sezonu ;)
W drodze do Kali
Pies Morski <3
Cieszę się, że intuicja podpowiedziała nam, żeby zamienić 1 dzień w Zadarze na 1 dzień w Preko. Świetnie było choć troszkę poznać wyspiarski klimat Chorwacji. Obiecuję sobie, że kolejna wyprawa do Chorwacji będzie własnie pod hasłem przewodnim: 'wyspy' :)
Jeziora Plitwickie
Jestem przyrodniczym sceptykiem. Nie podniecają mnie lasy ani jeziora, wolę odwiedzać miasta i odpoczywać na plaży. Dlatego na początku nie byłam szczególnie zachwycona pomysłem zwiedzania tego parku narodowego. Las tu jak las, jeziora jak jeziora... Szału nie ma. Do czasu. Do czasu kiedy dotrzemy do wodospadowej części parku. Wtedy efekt WOW mamy po prostu gwarantowany :) Bo szumi, bo pięknie wygląda, bo czasami może nas trochę zmoczyć, a wszystko to sprawia frajdę.
Dodatkową atrakcją niektórych tras jest sposób ich poprowadzenia. Pomosty często przecinają jeziora, więc można znaleźć się na samym ich środku bez zamoczenia ;) Tzn. przynajmniej tak to wyglądało w naszym przypadku ;) Kiedy zwiedzaliśmy Jeziora Plitwickie nie było tu jeszcze tak wielu turystów jak w czasie sezonu. Dlatego na wąskich ścieżkach i pomostach można było bez większego problemu minąć się z innymi. Nie potrafię sobie wyobrazić, jak przy największym oblężeniu wygląda w tym miejscu ruch. Wydaje mi się, że już nieraz ktoś musiał zostać niechcący popchnięty i wylądować w wodzie ;)
Park Narodowy Jezior Plitwickich można zwiedzać na kilka sposobów. Polecam nasz ;) A mianowicie: wchodzimy wejściem nr 1, wjeżdżamy kolejką na sam koniec parku, aż do części z wodospadami, spacerujemy nią do przystani statku i potem nim płyniemy praktycznie do samego wyjścia. Ta trasa jest o tyle wygodna, że drogę pod górę pokonuje za nas kolejka, my już potem schodzimy prawie cały czas w dół :) No i atrakcję w postaci stateczku można zostawić sobie na sam koniec ;) Według przewodników zwiedzanie parku z pomocą kolejki i statku zajmuje jakieś 5 godzin. Nam udało się średnim tempem przejść go w 4. W mniej się chyba już nie da, o ile chcemy zobaczyć większość parku i jego najciekawsze zakątki.
Niestety, Jeziora Plitwickie mają swoje minusy... Po pierwsze cena: my zapłaciliśmy xza bilet około 60zł za osobę, a to i tak taryfa poza sezonem... W sezonie cena wzrasta do 90zł... Cóż... To niemało... Zwłaszcza, że w sezonie wkracza drugi minus tego miejsca - tłumy... I nie wiem czy wtedy frajda ze zwiedzania jest taka duża. Chyba nie, kiedy cały czas trzeba uważać, żeby nie spaść ze skarpy, czy pomostu, a hałas to już nie tylko dźwięk wody spadającej ze skał ;) Ale wiadomo, żeby się przekonać, trzeba to przeżyć. Miłośnicy natury na pewno będą zadowoleni :)
Pies Morski! ♥
OdpowiedzUsuńBardzo lubię to zdjęcie :)
UsuńChorwacja w dalszym ciągu pozostanie moim niespełnionym marzeniem.. :) miałam nadzieje, na tegoroczne wakacje, ale.. wpadło coś innego ;) piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńTwoje marzenie na pewno kiedyś się spełni, trzymam za to kciuki :) A co do nowych planów - moim zdaniem są super! :)
UsuńJeziora Plitwickie - oj, bardzo chciałabym zobaczyć! Już od dawna chodzą mi po głowie :)
OdpowiedzUsuńTo ode mnie mała dodatkowa rada o której sobie przypomniałam :) Podobno Jeziora Plitwickie dużo ładniej prezentują się wiosną niż latem, kiedy poziom wody jest wysoki, a wodospady aktywniejsze. No i turystów wiosną mniej :) pozdrawiam!
Usuń