poniedziałek, 11 listopada 2013

Polsko - słowacki miks czyli Niedzica i Czerwony Klasztor

Lubię pobyty w polskich przygranicznych miejscowościach ze względu na możliwość szybkiego wypadu do 'tego drugiego kraju', nawet gdy wcześniej takowego się nie planuje ;) Tak było i wtedy, gdy postanowiłam nagrodzić się za zdaną sesję i wyjechać w góry :) Początkowo mieliśmy chodzić po szlakach, wstąpić na zamki: niedzicki i czorsztyński, a ostatecznie wybraliśmy się również na Słowację do Czerwonego Klasztoru. A oto wrażenia :)

Niedzica 23.06.2012 - 25.06.2012

Słowem małego wstępu chciałabym zaznaczyć, że Niedzica jest bardzo wdzięczną miejscowością, jeśli chodzi o pobyt na jeden dzień i szybkie zwiedzanie. Niestety (poza sezonem) nie możemy liczyć na inne atrakcje, umilające dłuższy pobyt, bo życie miasta wieczorem zamiera... Z tego względu byliśmy zmuszeni do spędzania czasu w pensjonacie... Tutaj minusik, a jaki plusik za co? 

Na pewno za zamek, a nawet dwa. Niedzicę polecam z czystym sumieniem, zamek zachował się w dobrym stanie, więc jeśli tylko mamy ochotę, możemy wykupić bilet wstępu i zwiedzać jego komnaty. Nie jestem pewna czy ekspozycja zachwyca, ale na pewno nie rozczarowuje - to bym zapamiętała ;) Dodatkowym "atutem" zamku jest duch księżniczki Brunhildy, który straszy na jego terenie. Księżniczka zmarła śmiercią dość tragiczną, wypadając przez okno podczas małżeńskiej kłótni wprost do zamkowej studni. Smuteczek :( Do dziś pamiętam jedną z wycieczek do Niedzicy w dzieciństwie, kiedy moja mama strasznym, zawodzącym głosem podrabiała męża Brunhildy wołając: "Przebacz mi Bruuuunhildooo..." Tak, przyznaję się, troszkę się wtedy bałam :P




Drugi z zamków - w Czorsztynie - zachował się w gorszym stanie, pozostały po nim jedynie ruiny. Jednak coś zachęciło mnie, żeby się do niego wybrać. Co? Sposób podróży :D Z Niedzicy do Czorsztyna kursują stateczki wycieczkowe, które za dość niską cenę zabiorą nas z jednego brzegu na drugi :) Rejs jest krótki, ale radochy daje co niemiara ;)

Na pierwszym planie statek, który zabierze nas w niezapomnianą ;) podróż od czorsztyńskiego zamku (w tle)

Zamki, zamkami ale naszym głównym celem podczas tej wycieczki było zdobywanie szczytów i cieszenie się naturą ;) Udało nam się wyjść na Trzy Korony, a konkretnie na Okrąglicę (982m n.p.m). Byłam z siebie niesamowicie dumna, bo nie jestem zbyt wysportowaną osobą i kosztowało mnie to niemało energii :P Ale udało się! Oczywiście, że było warto dla przyrody, dobrego zmęczenia, ale przede wszystkim dla widoków :) Tadaaam :)


Wyjście na Okrąglicę jest płatne (okło 5zł) i wiążę się ze wspinaczką po metalowej konstrukcji. Szczyt jest zbyt wąski by mógł obejść się bez takiego wspomagania. Szczerze mówiąc nie wiedziałam, że sytuacja wygląda jak wygląda i byłam trochę przerażona wyglądem tego metalowego czegoś :P Przeżyłam, nic się nie zawaliło więc chyba jest względnie bezpiecznie ;)


Byliśmy tak blisko Słowacji, że żal byłoby do niej nie zaglądnąć :) Wybór padł na Czerwony Klasztor, który zawdzięcza nazwę swoim czerwonym ścianom. Za symboliczną opłatę 1 euro możemy pochodzić po dziedzińcu klasztoru, wejść do kaplicy i poczytać o historii miejsca. Ze względu na brak obsługi w innym miejscu niż kasa, przechadzać można się bardzo swobodnie :)

Widok na Klasztor ze szczytu Okrąglicy



Klasztor wydaje się być na  codzień dość spokojnym miejscem, ale my nie mogliśmy się o tym przekonać :P Trafiliśmy na Międzynarodowy Marsz Dobrego Humoru, którego ideą jest picie piwa i dobra, głośna zabawa :P Na uczestników wydarzenia czeka 9 przystanków, na których muszą skosztować powyższego trunku ;) Możecie się domyślać, jak wyglądały okolice ostatniego etapu czyli właśnie Czerwonego Klasztoru. Ludzie radośnie zataczali się po ulicy, śpiewali i wiadomo - dobrze się bawili. Mojemu chłopakowi pomysł wędrownego picia spodobał się tak bardzo, że chciałby wziąć udział w kolejnej edycji Marszu :P 

Ktoś jeszcze ma ochotę na radosne upojenie w klasztornej okolicy? :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz