Dziś ostatni odcinek z Wiednia. W pożegnaniu z miastem chciałam przedstawić je niekoniecznie od strony zabytków, a bardziej od strony jego przestrzeni i smaków :)
10. Votivkirche i pewien park :)
Świątynia o której mowa to kościół wotywny ufundowany przez Franciszka Józefa I w podzięce za cudowne ocalenie brata ;) Ot, taka kapliczka ;) Świątynia robi wrażenie, jej dwie potężne wieże widać z daleka. Ale co tam kościół! Bardziej interesowało mnie to co koło niego :) Mianowicie... Park Zygmunta Freuda! Koniecznie chciałam zobaczyć, jak wygląda i czy czymś się wyróżnia ;) Jako absolwentka psychologii po prostu musiałam to zrobić ;) I co się okazało? Że jest to miejsce zielone i popularne wśród studentów :) Z uniwersytetu jest tu rzut kamieniem, dlatego po zajęciach lub w czasie przerw chętnie spędzają tu czas :)
Z serii fajne sprawy: w lecie co rano rozkładane jest tu 100 leżanek, które są do dyspozycji spacerowiczów :)
Z serii fajne sprawy: w lecie co rano rozkładane jest tu 100 leżanek, które są do dyspozycji spacerowiczów :)
Wizyta w parku wynagrodziła mi (ale tylko z lekka), to że nie mogłam zwiedzić muzeum Freuda :( Po pierwsze nie było na nie czasu, po drugie wstęp był (tak jak przystało na Wiedeń) drogawy :(
11. Ringstraße
Ringstraße - reprezentacyjny bulwar miejski, powstały na miejscu zburzonych murów otaczających centrum Wiednia. Na jego trasie mieści się wiele ważnych dla miasta budynków takich jak ratusz, parlament czy budynki muzeów z MuseumsQuartier. Bulwar ma długość 5,2km więc ciężko przemierzać go pieszo. Można za to tramwajem ;) Skorzystałam z takiej opcji bo dzięki niej można szybko zobaczyć z zewnątrz to co najważniejsze :) Po "ringu" jeździ z tego co pamiętam specjalny turystyczny tramwaj, my jednak wybraliśmy zwykły, co wiązało się ze zjeżdżaniem w poboczne uliczki. Nie narzekam, spodobała mi się taka tramwajowa forma zwiedzania. Doskonała, gdy padasz na pyszczek i nie masz siły iść już nigdzie pieszo ;)
Ringstraße - reprezentacyjny bulwar miejski, powstały na miejscu zburzonych murów otaczających centrum Wiednia. Na jego trasie mieści się wiele ważnych dla miasta budynków takich jak ratusz, parlament czy budynki muzeów z MuseumsQuartier. Bulwar ma długość 5,2km więc ciężko przemierzać go pieszo. Można za to tramwajem ;) Skorzystałam z takiej opcji bo dzięki niej można szybko zobaczyć z zewnątrz to co najważniejsze :) Po "ringu" jeździ z tego co pamiętam specjalny turystyczny tramwaj, my jednak wybraliśmy zwykły, co wiązało się ze zjeżdżaniem w poboczne uliczki. Nie narzekam, spodobała mi się taka tramwajowa forma zwiedzania. Doskonała, gdy padasz na pyszczek i nie masz siły iść już nigdzie pieszo ;)
Szybkie ujęcie parlamentu i już jedziemy dalej :)
Tramwaj jedzie, ja robię zdjęcie... Wynik=rozmazana kamienica w bocznej uliczce;)
12. Wąskie uliczki
Gdy myślę o Wiedniu widzę szerokie ulice, duże place, przestrzeń :) Ale jak widać na zdjęciu, możemy trafić także w mniejsze uliczki. Czasami nawet spotkamy w nich skarby z przeszłości :)
Nie wiem, co autor miał na myśli, ale nawet bez zrozumienia wygląda groźnie :P
13. Wiedeńskie przysmaki
Nie skusiliśmy się na wiedeńskiego sznycla w promocyjnej cenie 15 euro, nie zjedliśmy strudla w staromodnej kawiarni... Zaopatrzyliśmy się za to w dużo austriackich słodyczy :D Czułam się usatysfakcjonowana, mój brzuszek też ;)
Czekoladki "Mozarty" można czasami spotkać w polskich delikatesach, w Austrii są jednak dużo tańsze. Z pobieżnego researchu wynikło, że najlepsze ceny słodyczy poniższej marki są w jej sklepie firmowym znajdującym się zaraz koło katedry św. Stefana :)
I tak "słodko" kończy się moja relacja z Wiednia ;) Gdybym miała zwiedzać miasto raz jeszcze to pewnie:
- zaplanowałabym wyjazd na dłuższy czas i dzięki temu zwolniła tempo,
- ubrała się cieplej bo bardzo tam wieje ;),
- wyskrobała więcej pieniędzy na Hofburg i Schönbrunn,
- odwiedziłabym Freuda :(
- lepiej zorientowała się w mapie miasta, by mieć w nim większe rozeznanie :)
Na pewno udało mi się:
- styknąć termin wyjazdu z darmowym, niedzielnym zwiedzaniem muzeów,
- znaleźć fajny hotel w rozsądnej cenie, bardzo blisko metra,
- zwiedzić tak dużo jak tylko się dało w 2 i pół dnia :)
Czy chcę więcej? Tak! I już myślę nad tym w jakie fajne miejsce na Węgrzech można się wybrać, by zobaczyć coś nowego, ale by do Wiednia był przy okazji rzut kamieniem ;)
Czekoladki "Mozarty" można czasami spotkać w polskich delikatesach, w Austrii są jednak dużo tańsze. Z pobieżnego researchu wynikło, że najlepsze ceny słodyczy poniższej marki są w jej sklepie firmowym znajdującym się zaraz koło katedry św. Stefana :)
Pychotkowe "Mozarty", mmm :)
Manner w wersji vintage :)
I tak "słodko" kończy się moja relacja z Wiednia ;) Gdybym miała zwiedzać miasto raz jeszcze to pewnie:
- zaplanowałabym wyjazd na dłuższy czas i dzięki temu zwolniła tempo,
- ubrała się cieplej bo bardzo tam wieje ;),
- wyskrobała więcej pieniędzy na Hofburg i Schönbrunn,
- odwiedziłabym Freuda :(
- lepiej zorientowała się w mapie miasta, by mieć w nim większe rozeznanie :)
Na pewno udało mi się:
- styknąć termin wyjazdu z darmowym, niedzielnym zwiedzaniem muzeów,
- znaleźć fajny hotel w rozsądnej cenie, bardzo blisko metra,
- zwiedzić tak dużo jak tylko się dało w 2 i pół dnia :)
Czy chcę więcej? Tak! I już myślę nad tym w jakie fajne miejsce na Węgrzech można się wybrać, by zobaczyć coś nowego, ale by do Wiednia był przy okazji rzut kamieniem ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz