Ostrawa - 14-15.12.2013
Kiedy mój chłopak zaproponował spontaniczny weekendowy wyjazd bardzo się ucieszyłam. Miał być Cieszyn, ostatecznie zdecydowaliśmy się na Ostrawę. Jedna noc, dwa dni zwiedzania, sporo chłodu i niesamowite miejsce do spania :) Bo spaliśmy... na zamku :) Konkretnie na Zamku Zabreh :)
Wcześniej raczej stroniliśmy od takich stylizowanych miejsc, więc stwierdziłam, że raz możemy się skusić i wybrać coś niecodziennego. Nasze pokoje należały do tańszych, więc nie były całkowicie "królewskie", ale klimat "księżniczkowego" spania bardzo mi się udzielił :) Żeby dojść na poddasze, trzeba było przejść przez sporą część zamku i jego wąskie korytarze. Może nie każdy element dekoracji przypadł mi do gustu (martwe zwierzaki - brrr), ale ogólnie jestem na tak :) Dodatkową atrakcją hotelu jest kontynuowanie tradycji piwnych zamku i warzenie własnego piwa. Standardowe ceny za nocleg są tu niestety dość wysokie, ale jeśli tak jak my możecie czekać do ostatniej chwili - czekajcie. Nam w sam dzień noclegu udało się zdobyć pokój za 140 złotych razem z fajnym śniadaniem :) 140 złotych to nie najmniejsza kwota za nocleg, ale w porównaniu z aktualną stawką 340 zł to jednak tanioszka;)
Zamkowy dziedziniec
Dla wielbicieli kosmetyków jeszcze jedna ciekawostka - hotel ma własną linię opartą na piwie. Widać, że właściciel miał bardzo spójną wizję obiektu i całego biznesu, można mu pogratulować, bo rzeczywiście wszystko układa się w całość. Kuszą nawet kąpiele w bani wypełnionej piwem :D
Z takich kotłów pochodzi zamkowe piwo :)
Zaczęłam niestandardowo od opisu hotelu, ale pobyt w nim potraktowałam jako atrakcję samą w sobie :) Teraz wrócę na normalne tory, do miasta. A to ma 2 strony: starówkową i industrialną. Nie wychodząc z zamkowego klimatu, zacznijmy od rynku, kamienic i miejskich uliczek :)
Ostrawa przez bardzo długi czas była miastem górniczym, kojarzonym tylko z wydobyciem węgla. Obecnie, po zamknięciu kopalni, miasto chce zmienić wizerunek, inwestuje w renowację zabytkowych obiektów i odchodzi od stylówki rodem z wielkiej płyty ;) Chciałam zobaczyć jak idą te starania, więc swoje pierwsze kroki skierowałam na rynek. Niestety... To miejsce nie jest ideałem w swojej kategorii... Uwagę przyciągają nie kamienice, a nowe centrum handlowe i reklamy, które na pewno nie upiększają tego miejsca ;)
W okresie świątecznym ostrawski rynek zamienia się w jarmark świąteczny :) Budki urodą nie grzeszą, ale chyba i tak dobrze, że trafiliśmy tu akurat w czasie, gdy były ustawione, bo przynajmniej mogliśmy chwilkę pogapić się na ręcznie robione ozdoby czy smakowite jedzonko. Naszym jarmarcznym hitem okazał się Ostrawski Poncz - pachnące Bożym Narodzeniem grzane winko :D Popijane z tekturowego kubeczka było idealnym rozwiązaniem na panujący w nocy chłód :)
Spacerując po miejskich uliczkach nie miałam "efektu wow"... Coś mi w nich po prostu nie pasowało.... Część kamienic jest odremontowana, ale ich urodę często przytłacza zbyt duża ilość brzydkich reklam :( Są jednak wyjątki. Plac znajdujący się zaraz koło rynku wygląda lepiej i jest dużo bardziej zadbany niż on :)
Miasto się stara, remontuje, ale jego starówkowa część zdecydowanie nie zdobyła mojej miłości. Zachwyciłam się jego drugą, industrialną stroną, która jest dużo bardziej naturalna dla tego miejsca :) A o niej już w kolejnym wpisie :)
Rynek, ryneczek ;)
Wieża ratuszowa a w niej muzeum miasta
W okresie świątecznym ostrawski rynek zamienia się w jarmark świąteczny :) Budki urodą nie grzeszą, ale chyba i tak dobrze, że trafiliśmy tu akurat w czasie, gdy były ustawione, bo przynajmniej mogliśmy chwilkę pogapić się na ręcznie robione ozdoby czy smakowite jedzonko. Naszym jarmarcznym hitem okazał się Ostrawski Poncz - pachnące Bożym Narodzeniem grzane winko :D Popijane z tekturowego kubeczka było idealnym rozwiązaniem na panujący w nocy chłód :)
Budki nie były piękne, ale ich asortyment ciekawił :)
Jedna z (prawdziwie) jarmarcznych atrakcji ;)
A tak prezentuje się rynek nocą :)
Spacerując po miejskich uliczkach nie miałam "efektu wow"... Coś mi w nich po prostu nie pasowało.... Część kamienic jest odremontowana, ale ich urodę często przytłacza zbyt duża ilość brzydkich reklam :( Są jednak wyjątki. Plac znajdujący się zaraz koło rynku wygląda lepiej i jest dużo bardziej zadbany niż on :)
Tu jest ładnie, tu chce się być :)
A i niektóre kamienice bywają piękne :)
Chociaż tutejsze uliczki nie zachwycają, o jednej mogliście już słyszeć. Mowa o ulicy Stodolni - najbardziej imprezowej ze wszystkich ulic ;) Mówi się, że jest tu największe zagęszczenie knajp i rzeczywiście jedna mieści się zaraz przy drugiej. Pytanie czy wszystkie są tak atrakcyjne... Na pewno bardzo popularne... Koło 21 zajrzeliśmy do kilku i w żadnej nie mogliśmy znaleźć miejsca :( Bardzo fajne wrażenia sprawiają jedzeniowe budki, których jest tu pełno :) Znajdziemy kebaba, kiełbaski, ale też pljeskavice :)
Ulica Stodolni - na zewnątrz pusto, w środku knajp tłum...
Miasto się stara, remontuje, ale jego starówkowa część zdecydowanie nie zdobyła mojej miłości. Zachwyciłam się jego drugą, industrialną stroną, która jest dużo bardziej naturalna dla tego miejsca :) A o niej już w kolejnym wpisie :)
Mogłabym spać na zamku :D
OdpowiedzUsuńMogłabyś poczuć się jak prawdziwa księżniczka ;) No i przy okazji zrecenzowałabyś te ich piwne kosmetyki :)
Usuń