Nie mogłabym z czystym sumieniem opuścić tematu Berlina, gdybym nie przedstawiła Wam tych ciekawostek :) Niedźwiedzie, czekolady Ritter Sport, Ampelmännchen i Redo XXL. Brzmi tajemniczo? Czytajcie dalej :)
Nie ma Berlina bez niedźwiedzia. A teraz to nawet kilkudziesięciu :) Można je spotkać rozrzucone po całym mieście. Jedne coś reklamują, inne nawiązują do tego gdzie się znajdujemy, wszystkie mają uniesione w górę łapki. Dziś wygląd niedźwiedzi ma dość swobodny charakter, ale wszystko zaczęło się od wystawy 'United Buddy Bears' na której prezentowano niedźwiedzie pomalowane w sposób nawiązujący do różnych państw. Misie zawsze były prezentowane razem, stały w jednym szyku i obowiązkowo "trzymały się" za łapy. Wystawa wędrowało po wielu miejscach. Do Polski, a konkretniej do Warszawy zawitała w 2008 roku. Moim zdaniem miasto fajnie wykorzystało okazję na przeniesienie pomysłu wystawy do codzienności Berlina. Śledzenie i wypatrywanie figur było moją dodatkową, prywatną (niepodzielaną przez innych - smuteczek :() radochą w trakcie zwiedzania :)
Który niedźwiedź podoba Wam się najbardziej?
Kto z Was kocha czekoladę? Ja darzę każdą miłością czystą i dozgonną, ale specjalne miejsce w moim sercu zajmują wyroby Ritter Sport. Strasznie się ucieszyłam, kiedy przez przypadek trafiliśmy do sklepu tej marki. Jest tu wszystko, co wielbiciel Ritter Sportów może sobie wymarzyć - czekolady małe, normalne, wielkie, ułożone w metrowe tuby, opakowane w berlińskie pudełka, a nawet... możliwość stworzenia własnego smaku (koszt = 4euro). Jest tak kolorowo i pozytywnie, że nie sposób się nie uśmiechnąć. No i czegoś nie kupić ;) Adres: Französische Strasse 24 :)
Widzę czekoladę i czekoladę i... czekoladę :D
Tyyyyyle czekolad!
A kto chce zrobić własne łakocie?
Iście berlińska czekolada :)
Jeśli ktoś chodząc po Berlinie nie wie czy jest w jego wschodniej czy zachodniej części, może spojrzeć na sygnalizację świetlną i jego wątpliwości się rozwieją. Niemcy Wschodnie stworzyły swoje własne sygnalizatory z postacią ludka Ampelmännchen. Postać została polubiona przez Niemców na tyle, że gości na ulicach części wschodniej do dziś :) Co więcej, Ampelmännchen doczekał się nawet kilku sklepów oferujących towary z jego podobizną.
Ampelmännchen w terenie
I w sklepie :)
Takich gadżetów jest pełno, ale ich cena jest zdecydowanie zbyt wygórowana ;)
Jeśli chcecie zaspokoić mega wielki głód i liczycie na naprawdę wielką porcję, Redo XXL spełni Wasz oczekiwania. W tej restauracji wszystko jest wielkie: hamburgery, kotlety, żeberka, fryty, piwa, drinki. Traktowaliśmy posiłek w tej knajpie jako przygodę i coś nowego. Największą frajdą jest chyba oczekiwanie na jedzenie i pierwszy rzut oka na nie - zdziwienie gwarantowane :) Jeśli chodzi o jakość to kotletom nie mogę nic zarzucić - były smaczne. Niestety hamburgerów nie mogę polecić... W tym wypadku wielkość nie przeszła w jakość i buła była zwykłą, słabo doprawioną, wielką bułą. Dla chętnych adres: Tempelhofer Damm 227 i mała rada: nie zamawiajcie całej porcji tylko dla 1 osoby - możecie jej nie przejeść ;)
Chyba największy głodomór zaspokoi głód taką bułą
Pod wielkimi frytami czai się naprawdę wielkie mięcho :)
Ciekawostkami kończę temat Berlina (btw, która z nich spodobała się Wam najbardziej?). Cieszę się, że udało mi się przysiąść i napisać wszystko co chciałam Wam przekazać. Mam nadzieję, że te info dopełniły na swój sposób wcześniejsze relacje :)
Muszę przyznać, że moją głowę powoli zajmuje już inne miasto - Praga :) Najbliższy weekend spędzę właśnie tam i chyba już (najwyższa) pora odświeżyć wiadomości o tym mieście i porobić plany :) Może znacie jakieś fajne knajpy, nietuzinkowe miejsca? Z radochą przyjmę każde wskazówki na temat zwiedzania :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńChyba najbardziej to z rozróżnianiem stron Berlina. Pomysłowe i ciekawe. Bardzo dobre jest też to, że często można spotkać niedźwiedzia. Skoro jest to symbol miasta to powinien być rozpowszechniany. Co do Pragi to polecam baaaardzo ! Możesz poczytać o niej trochę u mnie na blogu. Na pewno warto odwiedzić Josefov, Hradczany, wzgórze zamkowe i inne miejsca. Jeśli chodzi zaś o jakiś lokal to w sumie każdą z (czes.) hospodę czyli gospodę, która podaje miejscowe piwo. W końcu Czechy słyną z tego.
UsuńFajnie, że pomysł na rozróżnianie stron Ci się spodobał :) Jest łatwy a jaki skuteczny ;)
UsuńJeśli chodzi o Pragę to planowałam właśnie, żeby tym razem dokładniej zwiedzić Josefov i... zjeść dużo prażonego sera w hospodach ;)
o kurczę, nie miałam pojęcia o Ampelmännchen'ie, a byłam w Berlinie już kilka razy ;) Twoje relacje i ciekawostki zachęcają, żeby pojechać tam jeszcze raz i spojrzeć na to miasto z nowej perspektywy!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wspomniałam o czymś o czym jeszcze nie wiedziałaś :) Rzeczywiście, z nową wiedzą fajnie jest spojrzeć na miasto z trochę innej perspektywy :) Dzięki temu tworzy się super możliwość - odkrywanie tych samych miejsc, ale jednak na inne sposoby :)
UsuńByłam w Berlinie kilka razy, ale nie miałam pojęcia o tylu ciekawostkach :) Widzę, że jesteś mgr psychologii, ja również za kilka miesięcy dołączę do tego grona:) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńFajnie, że udało mi się zamieścić coś, co nie jest bardzo powszechną wiedzą, staram się jak mogę ;) Zazdroszczę Ci, że możesz sobie jeszcze postudiować psychologię, teraz kiedy skończyłam naukę, chciałabym wrócić czasami na zajęcia ;) pozdrawiam!
UsuńW lipcu się bronię, strasznie szybko zleciało 5lat studiów:) Pewnie tak samo jak Ty będę tęsknić za zajęciami :)
UsuńOj, zdecydowanie 5 lat zleciało zbyt szybko... Powodzenia na obronie! No i oczywiście zapraszam do czytania kolejnych postów :)
UsuńBardzo fajny post :) Potwierdzam to z miśkami - też mam z nimi kilka fot. Też zwróciłam uwagę na te ludki na sygnalizatorach, a potem znaleźliśmy sklep z akcesoriami - ceny miażdżą :/ Ta buła - rewelacja - pokazałam ją mężowi i stwierdził, że następnym razem jak będziemy w Berlinie koniecznie musimy tam wpaść :D :D :D Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńCeny w tych sklepikach są rzeczywiście zbyt wygórowane (bez sensu:(), dobrze że chociaż zdjęcie z niedźwiedziem można mieć za darmo :D W wielkich bułach doceniam ich "inność". Nie za często spotyka się restauracje, które serwują dania tylko w rozmiarze XXL ;) Fajnie, że wpisaliście tą knajpę na swoją "listę miejsc do odwiedzenia" :)
UsuńDobre te ciekawostki! :) Rok temu po powrocie z długiej podróży wylądowałam w Berlinie i właśnie trafiłam dziś na ten wpis i tak jakoś mi się sentymentalnie zrobiło..
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że sentymentalnie w pozytywnym sensie ;)
UsuńJa też często tak mam, gdy trafiam na posty z miejsc, w których byłam na innych blogach - przyjemnie powspominać :) No chyba, że okazuje się, że pominęłam jakąś naprawdę fajną atrakcję. Wtedy jestem zła ;)